
Decydując się na lot do Albanii, wiedziałam, że musimy zobaczyć chociaż namiastkę pięknej przyrody tego kraju. Przez wielki przypadek padło na jezioro Bovilla niedaleko Tirany. Gdy tylko zobaczyłam zdjęcia jeziora w Internecie, już wiedziałam, że pod żadnym pozorem nie odpuszczę sobie tego miejsca!
Jezioro Bovilla
Jezioro Bovilla, bo to o nim będzie mowa w tym wpisie, to zbiornik wody ukryty wśród gór Gambi. Dostarcza większość wody dla Tirany. Znajduję się około 20 km od stolicy, natomiast dojazd do niego jest bardzo utrudniony.
Zdecydowanie najpiękniejsze miejsce, w jakim miałam okazję być. Odczarowało mi trochę złe wrażenie, jakie pozostawiła Tirana. Tak jak podejrzewałam, w Albanii najpiękniejsze jest to, co chce nam pokazać przyroda. Jezioro i jego otoczenie jest stosunkowo trudne do zdobycia.
Nie ma tam autobusu, który dowiezie nas pod samą tamę. Mamy do wyboru dwie alternatywy. Możemy spróbować własnych sił i wypożyczyć auto lub zdecydować się na wycieczkę z przewodnikiem.
Dojazd do jeziora Bovilla
Większość osób, które dojechały tam na własną rękę, odradza tej wycieczki, trzeba trochę odwagi, gdyż droga nie należy do najłatwiejszych, jednak podobno zwykłe auta dają radę. Niestety w tym temacie nie pomogę, gdyż my zdecydowaliśmy się na wycieczkę zorganizowaną. Do tego typu rezerwacji zawsze używam aplikacji GetYourGuide, już kilkukrotnie z niej korzystałam i zawsze byłam zadowolona. Z racji tego, że nasz wyjazd trwał zaledwie 2 dni, a powrót mieliśmy stosunkowo wcześnie, miałam obawy co do powodzenia tej wycieczki. Wszystkie wyjazdy z Tirany miały informację o 6-7h trwania, a to zdecydowanie było dla nas za długo. Przecież musieliśmy jakoś zdążyć na samolot do Polski!
Wycieczka z Collinem
Zdjęcia jeziora natomiast tak bardzo mnie męczyły, że wiedziałam, iż tak łatwo się nie poddam i znajdę sposób, aby tam dojechać. Skoro są zdjęcia, to znaczy, że się udało. Wśród gąszczu ofert znalazłam jedną perełkę trwającą 4h. Od razu po zarezerwowaniu, odezwał się do mnie przewodnik Collin i rozwiał moje wątpliwości. Zaoferował, że nawet może nas zawieźć prosto na lotnisko! Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak się ucieszyłam, że uda nam się, tam pojechać.
Wróćmy jednak do Tirany. Dzień wcześniej napisał do nas Collin, że nikt więcej nie
zarezerwował wycieczki i będziemy tylko my. Jeszcze nigdy nie mieliśmy personalnego przewodnika! Przypomniał, że podjedzie po nas pod hotel i zabierze prosto nad jezioro. Chciał nam nawet zabrać stroje kąpielowe, gdy dowiedział się, że nie zabraliśmy swoich. Pełen profesjonalizm.
Jedziemy nad jezioro Bovilla
Punktualnie o 9:00 nasz przewodnik odebrał nas z hotelu i wyruszyliśmy w drogę! Przyznam, że jazda samochodem po Tiranie, jest przerażająca i chyba nie zdecydowałabym się tam na wynajęcie samochodu. Istna dżungla. Każdy na siebie nawzajem trąbi, krzyczy i zajeżdża drogę. U nas w Polsce to byłby wypadek za wypadkiem, nie mam pojęcia, jakim sposobem to tam działa.
Trochę ciekawostek
Po wyjechaniu z miasta Collin zaczął opowiadać nam o historii Albanii, o wszechobecnych bunkrach i domach. Co ciekawe dom największego bossa znajduje się płot w płot z jednostką wojskową. Do momentu w którym nie usłyszałam tej historii, nie miałam pojęcia o tym precedensie. Chyba w żadnym innym kraju nie czuliśmy się tak zaopiekowani i bezpieczni jak w Albanii.
Pierwszy postój z wodospadem
Po około 40 minutach droga z asfaltowej przechodzi w mocno dziurawą ziemię. Po drodze mijaliśmy bardzo wiele ciężarówek, widać było, że w tamtej okolicy coś budują, ale nie wiemy co dokładnie. Dosyć mocno trzęsło, dodatkowo nasza prędkość znacznie się zmniejszyła. Po kolejnych kilku minutach Collin ogłosił przerwę. Wysiedliśmy z auta i zobaczyliśmy mini wodospad. Krajobraz był coraz piękniejszy, wokół nas królowały góry. Widać było, że zbliżamy się do celu.
Pierwszy rzut oka na jezioro Bovilla
Po kolejnych kilku minutach zobaczyliśmy tamę, a zaraz za nią turkusową wodę! Jeśli zdjęcia mi się podobały, to możecie sobie wyobrazić mój zachwyt na miejscu.
Przejechaliśmy jeszcze trochę wąskich zakrętów, a zaraz potem zaparkowaliśmy gdzieś na poboczu.
Po kilku minutach ukazał nam się przeszklony budynek restauracji. O tej porze jeszcze świecił pustkami, ale my zdecydowaliśmy, że zaczniemy od wyjścia pod górę.
Wyjście na górę i taras widokowy
Na taras widokowy prowadzą schody, za które płaci się 100 leków. My mieliśmy to w komplecie do wycieczki, także nie musieliśmy się przejmować dodatkową opłatą. Schody momentami były bardzo strome, natomiast sprawiały wrażenie bezpiecznych. Po około 15 minutach byliśmy już przy pierwszym punkcie widokowym. Jest to specjalna kładka, z której roztacza się przepiękny widok. Natomiast dla kogoś z lękiem wysokości może być ciężko, gdyż przez metalowe kratki, widać wszystkie skały po nogami.
Punkty na instagramowe zdjęcia z jeziorem Bovilla
Kolejne miejsce, do którego zabrał nas Collin, to duża wystająca skała. Krok po kroku pokazał jak mamy dostać się na górę. Bardzo mocno dbał o nasze bezpieczeństwo. Na górze ukazała nam się kolejna przepaść i jeszcze piękniejsze widoki. Myślę, że zdjęcia nie oddają tego co widzieliśmy, ale na pewno są lepsze niż moje słowa. Zatem popatrzcie na te zdjęcia, z wielu różnych punktów, miejsc i mam nadzieję że zakochacie się w tym miejscu równie mocno jak ja!
Wycieczka, na którą zabrał nas Collin, nie bez powodu nazywa się „Jezioro Bovilla i instagramowe zdjęcia”! Myślę, że nasz przewodnik znał wszystkie najlepsze punkty. Popatrzcie tylko na te fotografie!
Najlepsze w tej wycieczce było to, że na górze byliśmy praktycznie sami! Dopiero gdy zaczęliśmy zbierać się do zejścia, to zobaczyliśmy tłumy zmierzające w górę. To dowodzi, że trzeba być nad jeziorem w okolicach godziny 10. Czym później, to niestety tłumy coraz większe.
Restauracja z widokiem na jezioro Bovilla
Po zejściu ze schodów zatrzymaliśmy się na małe jedzonko i kawę w restauracji. O ile kawa naprawdę smakowała wyśmienicie, to frytki i sałatka były średnio dobre. Jeśli nie musicie, to lepiej postawcie na obiad w innym miejscu. Podczas delektowania się kawą posłuchaliśmy jeszcze trochę ciekawostek o samej Albanii.
Brzeg jeziora Bovilla
Gdy już wydawało nam się, że to koniec wycieczki, Collin obwieścił, że idziemy na brzeg jeziora, zobaczyć je z bliska. Podał nam klapki, ręczniki i wyruszyliśmy. Ja oczywiście nie mogłam zaprzepaścić tej szansy i zanurzyłam nóżki w wodzie. Była bardzo przyjemna…
Dopóki nie dowiedziałam się że pływają w niej węże… Potem już trochę bardziej rozglądałam się na boki. Finalnie żadnego nie widzieliśmy, ale Collin zarzekał się, że jest ich tutaj dużo.
Mały dodatek na koniec wycieczki
Na sam koniec wyjazdu udało nam się zobaczyć, nawet nie wiem jak to nazwać, takie oczka wodne wśród kamieni? Hmm… Chyba to w miarę dobre określenie. Zobaczcie sami!
Finalnie Collin odwiózł nas na lotnisko, za co bardzo mu dziękujemy! To był bardzo ekscytujący dzień, pełen wrażeń i pięknych widoków!
Jeśli ktoś wybiera się do Tirany i chce odwiedzić jezioro Bovilla, to z czystym sumieniem polecamy wycieczki z biurem familyandfriendstour. Jeśli chcecie to mogę podać kontakt bezpośrednio do Collina, także w razie pytań piszcie!
I dajcie znać czy zdjęcia oczarowały Was chociaż w małym stopniu tak jak mnie?